Wieczór Wigiliny w Ottawie, 2003. Mrok zapadł szybko. Za szybą widać gęsto padający śnieg - od czasu do czasu ostre uderzenie lodowatego wiatru. Maly Tomek siedzi sam w wielkim luksusowym domu. Od czasu rozwodu rodziców chłopcu przychodziło żyć raz to z ojcem, a raz to z matką, w ramach dzielonej opieki.
Tę Wigilię Tomek miał spędzić z ojcem. Niestety, kilka godzin temu ojciec Tomka, znany businessman, otrzymał pilny telefon o ważnej transakcji handlowej, która wymagała niezwłocznego wyjazdu. - Chcę być z Tobą, tato - prosi chłopiec - już dawno nie mieliśmy wspólnej kolacji. - Nie odjeżdżaj - błaga. Ojciec próbuje uspakajać - Tomku, ja naprawdę muszę pojechać, powstała nagle krytyczna sytuacja - wyjaśnia - mogę stracić firmę, a wtedy nie będziemy mieć pieniędzy no i domu. Przyrzekam, że to się nie powtórzy - dodaje, nie patrząc chlopcu w oczy. - Co byś powiedział, gdybyśmy wyjechali razem do Disneylandu, na przerwę zimową. - Obiecywałeś mnie to już poprzednio - wzdycha Tomek. - No tak, ale zawsze powstawały nieprzewidziane kompikacje w pracy - niecierpliwi się ojciec - zresztą, jak dorośniesz, to sam zrozumiesz. Zamawia taksówkę, szybko pakuje rzeczy i odjedża na lotnisko. Przed odejściem rozpakowuje jeszcze z pudełka Tomka ulubiony zestaw obiadowy pewnej firmy, jak również, opłaca telefonicznie kartą kredytową wizytę klowna. Przecież nie można zostawić dziecko w takim nastroju...
Chłopiec je niechętnie i powoli obiad. W końcu zostawia ledwie nadpoczęty - jakoś dzisiaj nie smakuje.
Dzwonek do drzwi. Otwiera. Wpada zdyszany klawn. Kilka szybkich numerów - dmuchane baloniki, zwijane zręcznie w kształy zwierząt, chustki wyciągane z pustej ręki. Klown śmieje się ze swoich numerów - Tomek milczy i jest poważny. Zresztą klown będzie krótko. Spieszy się. W ten wieczór ma pełno zleceń, a czasu jest mało.
Chłopiec zostaje sam... Dokoła jest pełno zabawek, gier komputerowych, do wyboru setki kanałów telewizyjnych, telewizji kablowej i sateliternej. Ale chlopca nic nie cieszy... Cisza go przytłacza... Czuje się przerażająco samotny...
Nagle, przypomina sobie jak to dawnymi radosnymi chwilami ukochana babcia Agnieszka radziła mu aby w trudnych chwilach modlił się do swojego Anioła. Tomek skupia myśli - Aniele, stóżu mój - szepcze gorąco - proszę żebyś przyprowadził do mnie Mamę i Tatę i żebyśmy znowu byli szczęśliwi. Anioł ocknąl się z odrętwienia. Od wielu lat już nie był przywoływany. Ma ogromny zasób energii. Zastanawia się jak można zatrzymać samolot. - O tej porze roku, burza śnieżna wyglądać będzie na coś najzupełniej naturalnego - rozważa Anioł Tomka - muszę spróbować swoich sił. Wywołuje gwałtowną śnieżycę, która unieruchamia lotnisko. Samolot ojca nie może odlecieć. Nie mając wyboru - zrezygnowany bierze taksówkę i wraca do domu.
Kolej na matkę Tomka. Jak poruszyć serce kobiety? - zastanawia się Anioł - muszę pomyśleć o czymś bardziej subtelnym. Przylatuje do mieszkania matki, rozgląda się uważnie po pamiątkach z synem związanych. Wzrok jego pada na dużą, oprawioną fotografię, ustawioną wysoko na kredensie. Lekkim muśnięciem skrzydła potrąca ramkę - fotografia spada z półki, szkło ramki rozpryskuje się na podłodze. Kobietę ogarnia złe przeczucie, zostawia boyfrienda i jedzie zobaczyć syna.
Wchodzą - jedno, a za chwilę drugie, w krótkim odstępie czasu. Mały chlopiec jest szczęśliwy - taką szczęśliwością, gdy to oczy mówią wszystko, a język pozostaje niemy... Prosi rodziców aby pogodzili się i zostali. Rodzice, rozbrojeni łzami i prośbami syna, zostają. - Nie mamy żadnego prezentu dla Tomka - mówi matka, patrząc bezradnie, a zarazem z wyrzutem na ojca.
- Moim wymarzonym prezentem będzie jak się obejmiecie - Tomek rzuca spontanicznie - tak samo jak to robiliście gdy byłem mały. Sobie samym niezrozumiale, mężczyzna i kobieta, tak jakby lekko popychani niewidzialną siła, zbliżają się do siebie i obejmują.
Potem wspólnie ubierają choinkę i siedzą przy kominku patrząc w ogień. Jest cisza - ale tym razem bardzo ciepła cisza, którą harmonia ludzkich serc dać tylko może...
Dziecko przyjmuje to, jako najwspanialszy prezent - Dziękuję Aniele Stóżu - myśli Tomek - i przepraszam, że tak długo o Tobie nie pamiętałem. Anioł jest bardzo zmęczony ale ma miłe poczucie spełnienia - ciężko się napracował tego wieczoru, ale w końcu wszystko się udało...
* Jerzy Metelski Ottawa w Kanadzie